2012-06-14
2020-12-11

IV. ETYKA „DEKONSTRUKTYWNA”

Choć nie mam w tej chwili możliwości, by należycie wprowadzić odpowiednie dzieła i ich potencjalne zastosowania, to chciałbym pokrótce zasygnalizować problem etyki i podejmowania decyzji w pracach Derridy i, mniej bezpośrednio, Emmanuela Lévinasa. Głównym powodem, dla którego korzystam z ich filozofii jest to, że Grotowski przejawiał, jak sądzę, podobne rozumienie etyki do tego, które można znaleźć w ich późnych tekstach – to znaczy wierzę, iż w pracy wszystkich trzech twórców można spotkać koncepcję etyki jako niesłychanie wymagającego oddania się pozanawykowemu podejmowaniu decyzji i działanie1.Sugerowałbym też, że wszyscy trzej podobnie ujmują to zobowiązanie – czerpiąc nawet ze wspólnych źródeł i perspektyw w objaśnianiu konkretnych kwestii dotyczących sposobów, w jakie podejmujemy decyzje.

W późnych pracach Derridy temat podejmowania decyzji pojawia się w niemal każdym tekście oraz w kilku cyklach wykładów. Bardzo rzecz upraszczając, Derrida – natchniony lekturą Lévinasa – pojmuje etykę i politykę (czy w szerszym ujęciu: etykę i kwestię praktycznej metodologii) jako skrajnie od siebie różne. Etyka według niego jest nienegocjowalnym żądaniem odsyłającym do absolutnej jednostkowości każdej sytuacji, w której się znajdujemy, podczas gdy polityka składa się z trudnych, życiowych negocjacji oraz całości norm praktycznych i strategii radzenia sobie, jakie stwarzamy, by podołać naszym obowiązkom w całym szeregu konkretnych sytuacji.

Według Derridy za każdym razem, gdy podejmujemy decyzję, jesteśmy, w imię etyki, zmuszeni wyjść poza proste zastosowanie odruchowej metody czy sposobu radzenia sobie z podobną sytuacją. Jeżeli automatycznie oparliśmy się na wiedzy teoretycznej czy a priori, na zwyczajowym zachowaniu, na bezpiecznej metodzie czy procedurze, to znaczy, że nie udało nam się podjąć „decyzji” w najpełniejszym znaczeniu tego słowa, a jedynie zastosować plan działania, do którego mamy największą inklinację. Dopóki decyzja nie obejmuje skoku poza istniejące normy, dopóki nie zostanie wymyślona pojedyncza odpowiedź na właśnie sytuację, dopóty decyzja – w najpełniejszym znaczeniu – będzie neutralizowana, a my będziemy poddawać się własnym nawykom. Jak mówi o „pełnej” decyzji filozof Alphonso Lingis: „Nie można zakotwiczyć w sobie jej diagramu, obrócić jej w paradygmat i szukać sytuacji, w których dałoby się go użyć ponownie”2.

Co więcej, Derrida sugeruje nawet, że postępując „odpowiedzialnie” nie mogę być wcale pewny, że to „ja” podjąłem decyzję. Decyzja „mogła się zdarzyć”, lecz „ja” musiałem w tym zachować pewną bierność, ponieważ jeżeli będę zawsze aktywny, jeżeli będę „panem” swojej decyzji, decyzja ponownie zostanie zneutralizowana: nie mogę – i, co więcej, nie powinienem – z wyprzedzeniem wiedzieć, co zrobić; odpowiedź nie może być dla mnie, w jakimś sensie, „możliwa” przed zdarzeniem.

Widzimy tutaj „ja”, którego nie pojmuje się w kategoriach „kompletności”, ale jako znajdujące się pomiędzy osobą a sytuacją (i tym samym między osobą a sekwencją sytuacji, w toku indywidualnej transformacji)3. „Ja” nie jest przedmiotem ontologicznej spekulacji (jest wręcz ujmowane jako niewyrażalne); zamiast tego postrzega się je przez pryzmat jego zachowań i interakcji. Jest ono kształtowane w uznawaniu wymagań, jakie stawiają nowe sytuacje i w reagowaniu na nie; w kategoriach kierkegaardowskich – zależne od „skoku wiary” w przestrzeń, która jest „heterogeniczna w stosunku do wiedzy”4. Proszę zauważyć, iż nie oznacza to, że mamy po prostu wykonywać skok w nieznane bez jakiegokolwiek przygotowania, że każda decyzja ma być jak „rzut kośćmi”. Przeciwnie, Derrida formułuje wyraźny nakaz, abyśmy – mimo ponaglającego żądania i jego radykalnej jednostkowości – przygotowywali się na ten skok jak to tylko możliwe. Derrida nazywa tę kontekstualną zależność i towarzyszące jej wahania między aktywnością a pasywnością w procesie podejmowania decyzji „decyzją Innego we mnie”, wielokrotnie próbując opisywać takie doświadczenia za pomocą właśnie formuły niebezpośredniej, tzn. raczej: „biorę udział w decyzji” czy „decyzja została podjęta” niż: „decyduję” (jak za chwilę zobaczymy, Grotowski często stosuje podobne strategie w mówieniu o sposobach, w jakie podejmuje się decyzje, gdy osoba znajduje się w działaniu).

Takie modyfikowanie sformułowań, których zwyczajowo używamy opisując swoją sprawczość [agency] nie jest jedynie kosmetyczną grą słowną – uwypukla raczej rozmyślne przesunięcia performatywne w naszej podatności i wrażliwości na to, co „zachodzi” w konkretnym momencie. Jak wspomniałem, umożliwia to postrzeganie „siebie” jako istoty kształtowanej w odpowiedzi na jednostkowe wyzwania, które podejmujemy w każdym przypadku działania i decydowania; sugeruje też traktowanie naszych przygotowań do działania jako ciągłej, intensywnej pracy. Ponieważ koncepcja ta wymaga, byśmy byli szczególnie świadomi i wyczuleni na każdą sytuację, w której się znajdujemy, to zobowiązanie nigdy nie ma końca: żądanie nie może zostać ani oddalone, ani zaspokojone; nigdy nie jesteśmy w stanie mu dorównać. (W jednym z późnych tekstów Derrida wskazuje na centralne miejsce tej idei w swoim dorobku, pisząc: „niemożliwość uniewinnienia samego siebie, obowiązek nieodczuwania pragnienia, by się uniewinnić: właśnie o tym chciałem tu zaświadczyć…”5). Ten etos, z punktu widzenia pragmatycznej kalkulacji najzwyczajniej przesadny, może jednak stanowić jakościową różnicę w sposobie, w jaki odnosimy się do tego, co robimy. Jak zauważa filozof Richard Beardsworth, pisząc o pożytkach derridiańskiej refleksji o etyce: „[od tego,] jak rozumie się granicę między skończonym i nieskończonym zależą możliwości tego, co da się […] pomyśleć i zbudować”6. Za Simonem Critchley’em chciałbym też dopowiedzieć, że nasze oddanie się tak niewygodnej etyce jest kolejnym sposobem „doświadczenia sumienia” w formie nieustającego żądania, które jest podmiotowo uwewnętrznione. Jak pisze Critchley: „rozumiane w ten sposób sumienie nie jest, jak utrzymywał Luter, dziełem Boga dokonującym się w sercu człowieka, lecz raczej efektem naszej pracy nad nami samymi”7. Takie sformułowania na temat doświadczenia bycia „w ciągłym procesie” przypominają nam, jak sądzę, rodzaje „pracy nad sobą” artykułowane przez takich praktyków teatru, jak Stanisławski, Osterwa i Limanowski czy Grotowski – które, analogicznie, przynoszą radykalną przewagę żądania nad aprobatą w całej gamie codziennych i pozacodziennych działań. David Wood, charakteryzując różne podstawy „dekonstruktywnego” myślenia o etyce, pisze o „przywracaniu trudności”, co wydaje mi się trafnym określeniem tego, co łączy powyższych twórców i konkretne postawy, które koncentrują się na różnych typach interakcji8. Podmiot podejmujący decyzję u Derridy (podobnie jak aktorzy Grotowskiego) nie stara się rozwijać ani polegać na mechanizmach pozwalających mu zaoszczędzić lub zmniejszyć wysiłek; w miejsce tego pracuje jakby „u początku” – jak gdyby zamierzał, jak ujmuje to Derrida, „za każdym razem rozpoczynać od nowa”9.

Z etyki według późnego Derridy wynika jasno, że „pełne decyzje” – i działanie prawdziwie gotowe dać odpowiedź – muszą zawsze wykraczać poza wszelką próbę systematyzacji. Brak bezpiecznej metody – tu również pojawiają się wyraźne podobieństwa z Grotowskim – jest wręcz koniecznym warunkiem refleksyjnej praktyki. W podobnym geście Grotowski potępia inne podejścia jako „jałowe” i, jeśli nie zawsze moralnie dwuznaczne, to przynajmniej powodujące samozadowolenie10.

Odpowiedź Derridy manifestuje się głównie, choć nie jedynie, przez medium tekstowe, gdzie zwraca on uwagę na sposoby, w jakie możliwości działania i reagowania blokowane są przez nasze normy nawykowego czy systematyzującego zachowania. Jego uwaga – choć, nawiasem mówiąc, zainteresowanie tą częścią jego dzieła w zasadzie nie wykracza poza dyscypliny, w które osobiście się angażował (jak filozofia, architektura czy prawo) – kieruje się ku problemowi „reaktywowania” tłumionych, alternatywnych możliwości działania. Strategia Derridy opiera się na rzetelnym rozważaniu aktów wielokrotnego czytania i wyobrażaniu sobie „inaczej” naszych ocen poszczególnych kontekstów (we wczesnych pismach wyraża tę kwestię za pomocą kategorii poszerzonego „tekstu”, stąd też częste założenie, iż „proces czytania” skupia się wyłącznie na języku) oraz wielości możliwych układów, jakie mogą w tych kontekstach zaistnieć. Ponadto i Derrida, i Lévinas w niesłychany, (quasi-)fenomenologiczny sposób skupiają się na potencjalnej głębi relacji z innymi ludźmi, z fundamentalną „tajemnicą”, której nie daje się nigdy do końca ogarnąć w drugiej osobie11. W ich książkach i artykułach możemy znaleźć rozmaite próby sformułowania charakterystycznej „pobudki” etycznej, nawołującej do nieustannej czujności wobec Innego i wobec sposobu, w jaki podejmujemy decyzje wynikające z tego zobowiązania.

  • 1. Mimo że poświęcono dotąd niewiele uwagi tym problemom przy „zastosowaniu” ich filozofii w teatrologii i performatyce, teksty Derridy i Lévinasa wielokrotnie przywołują przypadki rzeczywistych pozanawykowych interakcji. Są one opisywane nie tylko w kategoriach stosunków intersubiektywnych; korporalny wymiar „wewnętrznego głosu” (w oryginale: „auto-affection”) omawiany jest w wielu pracach Derridy, począwszy od fundamentalnych pism z lat 60-tych, jak Głos i fenomen (1967, polskie tłumaczenie: 1997), po późne teksty, np. Rogues (wydanie francuskie: 2003; angielskie: 2005).
  • 2. Alphonso Lingis: Body Transformations – Evolutions and Atavisms in Culture, Routledge, London 2005, s. 152. Warto przypomnieć, że Lingis jest również głównym tłumaczem dzieł Lévinasa na język angielski.
  • 3. Faktycznie, w mniej znanym komentarzu z jednego z ważniejszych tekstów o polityce i religii Derrida określa dyskurs dekonstrukcji jako mający do czynienia z „największym nasileniem transformacji w procesie rozwoju”, co zwięźle podkreśla jego przywiązanie do nieustępujących i wymagających cech etycznej „odpowiedzi”. Zob. Jacques Derrida: Force of Law, s. 236.
  • 4. Zob. Jacques Derrida: The Gift of Death, na angielski przełożył David Wills, Chicago University Press, Chicago 1995, wydanie 2 zmienione, passim; oraz tegoż: Hospitality, Justice and Responsibility, s. 66.
  • 5. Jacques Derrida: Without Alibi, pod redakcją i w tłumaczeniu na angielski Peggy Kamuf, Stanford University Press, Stanford 2002, s. XXXV.
  • 6. Richard Beardsworth: Derrida and the Political, Routledge, Abingdon – Oxon 1996, s. 47, podkreślenie w oryginale.
  • 7. Simon Critchley: Nieustające żądanie. Etyka polityczna, s. 32.
  • 8. David Wood: The Step Back: Ethics and Politics after Deconstruction, SUNY Press, Albany 2005, s. 8.
  • 9. Jacques Derrida: On Touching – Jean-Luc Nancy, na angielski przełożyła Christine Irizarry, Stanford University Press, Stanford 2005, s. 131. Praktykowanie „zaczynania od nowa” jest obecne na różnych etapach twórczości i Derridy, i Grotowskiego. Ostatni przed śmiercią Derridy wywiad oscyluje wokół zagadnienia nieustannego „uczenia się żyć” przez podchodzenie na nowe sposoby do tego, co znajome. W innym miejscu, odwołując się do elementów teologii negatywnej (praktycznej inspiracji również dla Grotowskiego, poświadczonej jego koncepcją „via negativa” i istotnym zainteresowaniem pismami Mistrza Eckharta), Derrida wielokrotnie wspomina o rodzaju wiedzy pochodzącej z „wyuczonej ignorancji”. Grotowski natomiast mówi o „trwaniu w początku”, o „[pozwalaniu] przyjść finalności od źródeł, od korzeni”, twierdząc, że: „być w początku – jest czymś do uczynienia” – co ma wyraźne pragmatyczne znaczenie w codziennych sytuacjach. Zob. Jacques Derrida: Learning to Live Finally: The Last Interview, na angielski przełożyli Pascale-Anne Brault i Michael Naas, Palgrave Macmillan, Basingstoke 2007; oraz np. Hélène Cixous, Jacques Derrida: Veils, na angielski przełożył Geoffrey Bennington, Stanford University Press, Stanford 2001, s. 58; zob. też: Jerzy Grotowski: Wędrowanie za Teatrem Źródeł, „Dialog” 1979 nr 11, s. 96 i 101.
  • 10. Według słów Grotowskiego: „Sądzę, że tylko technika stwarzania swojej własnej techniki jest ważna. Każda inna technika czy metoda jest jałowa”, tegoż: Odpowiedź Stanisławskiemu, s. 164.
  • 11. Podobne stanowisko znajdziemy również u Grotowskiego, w szczególności z okresu pracy nad Apocalypsis cum figuris i później: „Coś twórczego w teatrze – między reżyserem a aktorem – może się zdarzyć wtedy właśnie, kiedy następuje kontakt między dwiema tajemnicami”, Jerzy Grotowski: O powstawaniu „Apocalypsis”, niepublikowany maszynopis w opracowaniu Leszka Kolankiewicza, s. 1.